Artur i Mariusz jadą na Hawaje! #3szybkie z Frankfurtu

Ironman Frankfurt 2018 to już historia, bardzo udana dla Artura Zawadzkiego i Mariusza Pirka. W trudnych warunkach i na przedłużonej trasie wykręcili odpowiednio 9h34' i 9h35' oraz zdobyli kwalifikacje na Mistrzotwa Świata Ironman na Hawajach!!! Ogromne gratulacje, zapraszamy na #3szybkie :)

 #1 Przygotowania do szybkiego IM to nie jest spacer po bułki, tylko wyzwanie z najwyższej półki. Co okazało się dla Ciebie największym wyzwaniem?
 
37007068_1608978609213007_4179082897895981056_o
Artur: To był mój trzeci IM do którego się przygotowałem (teraz już wiem, że do pierwszych zawodów w Kalmar nie przygotowywałem się wcale :) Na pewno był to sezon, do którego podszedłem najpoważniej – w tym roku mam 40ste urodziny i bardzo zależało mi, żeby świętować je wspólnie z czterdziestą rocznicą IM na Hawajach. Co do treningu, to poza tzw. „zakładkami Kowalskiego” pod koniec przygotowań (przykładowo 5-6h mocnego roweru jednego dnia i 3h roweru + 2h mocnego biegu następnego dnia), chyba organizacja doby i ograniczenia czasowe są największymi wyzwaniami. Trening jak trening, zwykle jest ciężki, trzeba zacisnąć zęby i zrobić swoje. Wszystkie drobne decyzje i emocje, którą wiążą się z „kradzionym” czasem przeznaczonym na pracę i rodzinę, są wg mnie najtrudniejszym wyzwaniem w życiu amatora. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy przeznaczyłem na trening 11-12h tygodniowo, wliczając w to dwa obozy na których objętość przekracza 20h/tydz. Jedni powiedzą że dużo, inni że mało. Dla mnie najważniejsze było i jest, żeby było tego tyle, by nadal sprawiało przyjemność i żeby któryś z moich „trzech baloników” - tj. rodzina, praca i ja nie napompował się za bardzo, a z drugiej strony żeby z któregoś za bardzo nie zeszło powietrze :)

Mariusz: Największym wyzwaniem były dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze - zupełnie nowy sposób trenowania pod dystans Ironman, w którym 5h trening na rowerze z akcentami 3x 40' czy zakładki 3h roweru i + 20km biegu nie należą do rzadkości. Przez ostatnie miesiące umarłem na treningach naprawdę wiele razy, ale wierzę, że w perspektywie najbliższych lat (!) takie budowanie formy warstwa po warstwie jest słuszną drogą. Druga rzecz to pomiar mocy na rowerze, który bezwzględnie weryfikował jak mocne jest "mocne" zadanie - o ile akurat dobrze działał ;)  

#2 Rywalizacja przebiegała w bardzo trudnych warunkach, temperatura na biegu sięgała niemal 40 stopni. Jak sobie radzisz z upałem, masz jakies swoje patenty, na co zwrocić szczególną uwagę?

Artur: Bez dwóch zdań to były moje najtrudniejsze zawody. Jedynie pływanie było fajne, potem solidny wiatr na rowerze i bardzo gorąco na biegu. Tu nie ma żadnych tajemnych sztuczek, trzeba robić wszystko żeby się schłodzić, a wcześniej dostosować tempo roweru do warunków, z którymi przyjdzie się mierzyć 5h później na odcinku biegowym. Łatwo pisać, trudniej zrealizować. Na rowerze starałem się jechać cały czas w mokrym stroju, czasem na strefach udawało się złapać 3 bidony i to było optymalnie – jeden z wodą na siebie, drugi do bidonu na kierownicy, trzeci z izo do koszyka. Strefy były co 20km, piłem ponad 1l płynu na godzinę, więc jeśli następnym razem złapałem tylko dwa bidony byłem „na styk”. Maraton to bieg pomiędzy strefami z lodem, który pakowałem wszędzie gdzie się dało (za radami Prof. Pupki, Rafała Hermana i Maćka Żywka) – pod czapkę, pod strój (wszędzie :) i w dłonie. Ważne są też dni przez zawodami. Dodatkowa suplementacja plus przynajmniej  3-4 litry wysokomineralizowanej wody dziennie na pewno pomogło w tych warunkach.

Mariusz: Rzeczywiście, temperatura rozkręcała się z każdym kolejnym kilometrem biegu. Moje patenty na upał to na pewno wypić jak najwięcej izo na rowerze i potem jak najbardziej wykorzystać każdy bufet. We Frankfurcie na każdej z 4 pętli biegu było 6 punktów bufetowych. O ile tylko było to możliwe, leciałem z każdym po kolei: kubek wody na twarz, łyk coli, łyk redbulla, lód pod strój, gąbki wyciskane na głowę. Czasem łapałem też lód w ręce - dobrze chłodzi przez dłonie, a końcówkę zawsze można pogryźć w buzi :) Poza tym zmieniłem ostatnio daszek na czapeczkę. Myślę, że trzyma więcej wody i trochę lepiej chłodzi głowę.

#3 Jakie plany na Kona? Planujesz ciężkie przygotowania i walkę o jak najwyższe miejsce czy to raczej wisienka na torcie i pretekst do wakacji na końcu swiata? :)

Artur: To było chyba jedno z pierwszych pytań, które zadała mi za metą Justyna, moja żona. W zasadzie to nawet nie było pytanie – „ale chyba nie zrobisz tak jak w Chattanooga w zeszłym roku?!?!” :) Tam pojechałem tylko na wakacje i zawody skończyłem w kiepskim stylu, bardzo kiepskim :) Hawaje są dla mnie nagrodą i miejscem spędzenia czterdziestych urodzin. Jadę tam z żoną, bez której z całą pewnością nie byłoby tej kwalifikacji, chciałbym żeby dla niej to też był miły czas. Nie planuję (na razie) przygotowywać się tak solidnie jak do Frankfurtu, ale na pewno chce z godnością skończyć te zawody, mieć satysfakcję z czasu na mecie i dumną z wyniku męża żonę :)

Mariusz: Zdecydowanie ciężkie przygotowania i walka o jak najwyższe miejsce! Chciałbym pobić mój zeszłoroczny wynik, ale podchodzę do tych zawodów z dużym szacunkiem. Może teraz we Frankfurcie mocno wiało na rowerze i było gorąco, ale na Konie i tak będzie ciężej. Myślę, że nie wyklucza to wciąż fajnych wakacji na końcu świata i naprawdę bardzo się cieszę z kwalifikacji w tym roku :)

36778617_2102661136442109_1357263640390008832_n

Zrzut ekranu 2018-07-10 o 17

Nasi partnerzy